24-10-2015
Ze wzruszeniem i sympatią śledzę serial księdza Charamsy
Wyrwał się z opresyjnej, zakłamanej i na wskroś homofobicznej instytucji i powiedział głośno to, co masa ludzi mówi szeptem.
Nareszcie!!!" - z takim komentarzem trafił do mnie link z artykułem o ks. Oko i jego obsesji na tle "ideologii gender" ("Tygodnik Powszechny" z 29.09). Wojna z gender to sianie nienawiści, Kościół powinien się od tych bredni odciąć. Same oczywistości. A jednak miło, że napisał to katolicki duchowny, w dodatku wpływowy, bo funkcjonariusz Kongregacji Nauki Wiary. Niejaki ks. Krzysztof Charamsa. Jego nazwisko zna teraz cała Polska. Kilka dni po publikacji liberalny ksiądz okazał się księdzem radykalnym. Zrobił publiczny coming out w Watykanie, żądając od Kościoła, by przestał prześladować osoby nieheteroseksualne i opowiedział swoją historię w mediach.
Czytam, że kieruje się niezgodą na hipokryzję, pragnieniem, by pomóc Kościołowi w otwarciu się na osoby homoseksualne i miłością do mężczyzny imieniem Eduardo. Nie zamierza się poddać i popaść w depresję. Śledzę to niczym operę mydlaną - z rozbawieniem, wzruszeniem i sympatią dla głównego bohatera. Że łatwo nie będzie, to już widać.
Charamsa wyleciał z Kongregacji i dostał zakaz nauczania. Ks. Oko triumfuje, "Tygodnik" poczuł się oszukany. Nawet publicystki "Wyborczej" straciły serce do Charamsy. Wiśniewska uznała, że oszukiwał Kościół i manipulował opinią publiczną. Kolenda-Zalewska ma mu za złe, że "wybrał życie w słonecznej Barcelonie". Obie w gruncie rzeczy wkurza to, że jest gejem i zrobił coming out po swojemu. Wolałyby zapewne, aby był hetero lub przynajmniej został w szafie i trzymał się grzecznie roli dobrego księdza. Ale to ks. Charamsa pisze scenariusz tego serialu. Chciałabym, żeby jakiś mądry i ważny ksiądz żyjący w celibacie otwarcie skrytykował kościelną homofobię. Chciałabym, żeby takich księży były tysiące, by dołączyły do nich dzielne zakonnice feministki oraz postępowi biskupi.
Jednak taki serial u nas nie leci. Tęczowa flaga nie powiewa na Pałacu Prymasowskim, nie będzie radosnej pielgrzymki LGBT do Watykanu. Ks. Oko to dość typowy przedstawiciel Kościoła, a Franciszek, którego tak idealizujemy, wojnie z gender patronuje. Tymczasem Krzysztof Charamsa ma jedno życie i najwyraźniej postanowił nim pokierować po swojemu. Wyrwał się z opresyjnej, zakłamanej i na wskroś homofobicznej instytucji i powiedział głośno to, co masa ludzi mówi szeptem. Trzymam za księdza kciuki, proszę się nie poddać i nie popaść w depresję. Życzę szczęścia w słonecznej Barcelonie. Łączę pozdrowienia dla Eduarda.
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,100865,19057956,serial-ksiedza-charamsy.html?disableRedirects=true
Nareszcie!!!" - z takim komentarzem trafił do mnie link z artykułem o ks. Oko i jego obsesji na tle "ideologii gender" ("Tygodnik Powszechny" z 29.09). Wojna z gender to sianie nienawiści, Kościół powinien się od tych bredni odciąć. Same oczywistości. A jednak miło, że napisał to katolicki duchowny, w dodatku wpływowy, bo funkcjonariusz Kongregacji Nauki Wiary. Niejaki ks. Krzysztof Charamsa. Jego nazwisko zna teraz cała Polska. Kilka dni po publikacji liberalny ksiądz okazał się księdzem radykalnym. Zrobił publiczny coming out w Watykanie, żądając od Kościoła, by przestał prześladować osoby nieheteroseksualne i opowiedział swoją historię w mediach.
Czytam, że kieruje się niezgodą na hipokryzję, pragnieniem, by pomóc Kościołowi w otwarciu się na osoby homoseksualne i miłością do mężczyzny imieniem Eduardo. Nie zamierza się poddać i popaść w depresję. Śledzę to niczym operę mydlaną - z rozbawieniem, wzruszeniem i sympatią dla głównego bohatera. Że łatwo nie będzie, to już widać.
Charamsa wyleciał z Kongregacji i dostał zakaz nauczania. Ks. Oko triumfuje, "Tygodnik" poczuł się oszukany. Nawet publicystki "Wyborczej" straciły serce do Charamsy. Wiśniewska uznała, że oszukiwał Kościół i manipulował opinią publiczną. Kolenda-Zalewska ma mu za złe, że "wybrał życie w słonecznej Barcelonie". Obie w gruncie rzeczy wkurza to, że jest gejem i zrobił coming out po swojemu. Wolałyby zapewne, aby był hetero lub przynajmniej został w szafie i trzymał się grzecznie roli dobrego księdza. Ale to ks. Charamsa pisze scenariusz tego serialu. Chciałabym, żeby jakiś mądry i ważny ksiądz żyjący w celibacie otwarcie skrytykował kościelną homofobię. Chciałabym, żeby takich księży były tysiące, by dołączyły do nich dzielne zakonnice feministki oraz postępowi biskupi.
Jednak taki serial u nas nie leci. Tęczowa flaga nie powiewa na Pałacu Prymasowskim, nie będzie radosnej pielgrzymki LGBT do Watykanu. Ks. Oko to dość typowy przedstawiciel Kościoła, a Franciszek, którego tak idealizujemy, wojnie z gender patronuje. Tymczasem Krzysztof Charamsa ma jedno życie i najwyraźniej postanowił nim pokierować po swojemu. Wyrwał się z opresyjnej, zakłamanej i na wskroś homofobicznej instytucji i powiedział głośno to, co masa ludzi mówi szeptem. Trzymam za księdza kciuki, proszę się nie poddać i nie popaść w depresję. Życzę szczęścia w słonecznej Barcelonie. Łączę pozdrowienia dla Eduarda.
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,100865,19057956,serial-ksiedza-charamsy.html?disableRedirects=true